Stavanger KaftanBlady nyheter 10.07.2018
Publikuję swoje felietony w dwóch grupach jednocześnie, „Polacy w Stavanger” oraz „Polacy w Norwegii”, a także na facebookowej stronie https://www.facebook.com/KaftanBlady/. Temat poruszony w poprzednim felietonie, dotyczący migracji genów, wywołał wyjątkowo duże poruszenie w każdej z grup, i sprowokował mnie do prześledzenia statystyk moich postów. Konkluzja jest taka, im więcej piszę o miłości, tym bardziej się Wam podoba. W pewnym sensie jest to dla mnie zrozumiałe, a nawet może być swoistym potwierdzeniem tezy, jaką w ostatnim felietonie postawiłem. Tęsknimy do kochania, pragniemy kochać i pragniemy być kochani. Nikt raczej nie zakłada, że będzie budował swoje życie na niechęci do ludzi, na izolacji, na podziałach, nie mówiąc już o skrajnie złych emocjach, jak złość, nienawiść czy pogarda. Mamy nadzieję, że nasze relacje z ludźmi będą dobre, przyjazne, ciepłe, a najbardziej chcemy się zakochać i czuć że jesteśmy kochani. Chcemy budować na miłości. Historia daje nam ludziom drogowskazy, w postaci gorzkich do przełknięcia doświadczeń, jak na przykład traumy pierwszej czy drugiej wojny światowej, gdzie ginęły miliony ludzi w imię idei często obcych, w imię przekonań często czyichś, w imię religii często nie naszej. Ginęły masy ludzi, tylko dla tego że ktoś zapragnął tak poprowadzić swoją politykę, przeforsować swoje racje, udowodnić swoją wyższość. Te lekcje, były i są częścią „genetycznej” modyfikacji naszej natury, która powoli zaczyna krzyczeć w nas i żądać MIŁOŚCI. Naprzeciw naszym pragnieniom, wychodzą różne religie, ideologie, polityka socjalna, wszelakiej maści ochrona naszego bytu która ma nam dać poczucie bezpieczeństwa, poczucie tego że jest ktoś, kto zatroszczy się o nas w potrzebie. Oczywiście wchodzimy w to, bo pragniemy wygody, bezpieczeństwa i spokoju, ale najbardziej pragniemy MIŁOŚCI. Bardzo wyraźnie widać to było w USA, w czasach gdy toczyła się wojna w Wietnamie. Ruch „dzieci kwiatów”, hippisowska eksplozja buntu przeciw przemocy, niesiona na fali nieuleczonych ran po drugiej woj
nie światowej. To były i wciąż są bardzo wyraźne znaki tego, że pragniemy MIŁOŚCI a nie cierpienia i wojen. Pisząc ten felieton, słucham piosenek mojej ulubionej wokalistki Sade, która właśnie zaśpiewała mi że „if you were mine i wouldn't want to go to Haven” czyli „gdybyś był mój, nie chciała bym pójść do nieba”. Co to znaczy? Że MIŁOŚĆ jest rajem, jest miejsce gdzie naprawdę żyjesz w wolności, w pokoju, spełniony i szczęśliwy, gdzie nawet wysiłek jest słodki, gdzie życia masz tyle że żyjesz rozrzutnie, dając a nie odbierając. Znowu ktoś pomyśli że jestem utopistą, jakimś kretynem który zapewne wypił zbyt wiele whiskey.. w jednym z komentarzy do ostatniego felietonu, ktoś mi napisał „nie wiem co bierzesz, ale nie odstawiaj tego”. Jak cudowny to dla mnie komentarz, za który serdecznie dziękuję. Myślę, a nawet jestem przekonany, że wielu z nas, doświadczyło miłości tak samo jak odrzucenia, i doskonale zdajemy sobie sprawę ze smaku obu tych doświadczeń. Często jest też tak, że to my sami jesteśmy zabójcami miłości. Niestety nosimy w sobie tę mroczną naturę, którą ktoś zapisał w nas w taki czy inny sposób, i czasem jej obecność daje o sobie znać. Doświadczamy swoich niemocy, niemożliwości wyjścia z egoizmu, lenistwa, obojętności, i cierpimy w tym bardzo, bo wszystko to wraca do nas bardzo szybko, w podwójnej dawce doładowanej zemstą. Dlatego właśnie MIŁOŚĆ, przychodzi wtedy z pomocą, niosąc jeden z najpotężniejszych darów, jakim jest przebaczenie. Jeżeli przyjaźń przebacza, to i leż bardziej MIŁOŚĆ? Dlaczego tak lubisz wracać do miejsca gdzie byliście razem? Przychodzisz do tego głazu gdzieś w górach, na którym siedzieliście razem, i myślisz sobie „kocham to miejsce”, bo tu byliśmy razem, bo tu jest jeszcze zapach naszej jedności. Przychodzisz do kawiarni, w której kupiłeś jej ciastko i herbatę z cytryną, i myślisz sobie „kocham ten stolik”, bo tam patrzyłem na jej dłoń, którą ona z taką gracją unosiła, trzymając łyżeczkę z kęsem tortowego ciastka. Patrzysz na książkę, która stoi na półce i myślisz sobie „czytałem ją już sto razy, ale bardzo chcę przeczytać kolejny raz, bo… w niej jest historia o naszej miłości, bo dostałem ją od NIEJ”. Pisząc teraz o tym, widzę że wkroczyłem na obszary niezmierzone, ogromne przestrzenie które nie sposób zgłębić ani słowem ani nawet rozumem, ale z których można czerpać bez przeszkód i bez ograniczeń, czerpać do woli i rozdając na prawo i lewo (tak, tak, na prawo i lewo też). Dla tego, mam odwagę pisać do was o tym, bo wiem, czuję, że MIŁOŚĆ to jedyne o czym zawsze warto mówić, myśleć, smakować, dotykać… Bez względu na to czy to w Norwegi, Polsce, Niemczech, Palestynie, w górach, nad jeziorem, na kanapie, na Księżycu, czy w końcu w Twojej głowie.
O MIŁOŚCI i jeszcze o zakochaniu, zapewne też o tęsknocie do miłości, i innych takich fajnych, będę wam pisał po opróżnieniu kolejnej butelki Whiskey, co zapewne nastąpi niebawem.
"Kiedy kochasz. Stań się miłością. Kiedy przytulasz, stań się przytuleniem. Stań się pocałunkiem. Zapomnij się totalnie, aż powiesz: "mnie już nie ma, istnieje tylko miłość". Wtedy nie serce bije, ale miłość bije. Wtedy nie krew krąży, ale miłość krąży. Wtedy nie oczy widzą, a miłość widzi. Nie ręce nie poruszają się w dotyku, a miłość porusza się w dotyku." Osho