Pamiętacie piekarza Bjorna i pasterkę Liv, siedzących na Kjeragbolten? Chciałem podarować wam bajkę od Liv i Bjorna. Przeczytajcie ją waszym dzieciom na dzień dziecka, albo podarujcie ją komuś dalej…
Dziewczynka i stolarz z Lyseboten.
W małym miasteczku Lyseboten nad pięknym Świetlistym Fiordem, mieszkał stolarz imieniem Einar. Zajmował się wyrabianiem mebli, okien, drzwi, wszystkiego co można było zrobić z drewna i co zamówili u niego mieszkańcy. Jego wyroby słynęły z niezwykłej wytrzymałości i funkcjonalności, jednak nie było w nich ani odrobiny piękna. Proste krzesła, stoły, komody, po prostu zwykłe solidne meble, które dobrze spełniały swoje funkcje i nigdy się nie psuły, jednak zawsze były smutne i nudne. Ludzie mówili, że jego meble są takie jak on sam, solidne i ponure.
Einar rzeczywiście wyglądał na człowieka ponurego i wcale nie okazywał uczuć. Mówiono nawet o nim, że nie ma serca. Obok warsztatu Einara, znalazła sobie miejsce do zabawy mała Margit, najmłodsza córka Liv i piekarza Bjorna.
Nadzwyczaj wesoła, śliczna, pełna energii dziewczynka, zbierała wyrzucane przez Einara drewniane drzazgi i patyczki, by budować sobie z nich malutkie domki.
Skakała przy tym i śpiewała swoim dziewczęcym głosikiem piosenki zasłyszane od mamy, a na jej warkoczykach zawsze było mnóstwo drewnianych wiórków.
Margit czasem przypatrywała się pracy Einara zadając mu pytania, na które nigdy nie dostawała odpowiedzi. Dziewczynka chciała wiedzieć, czemu Einar nie uśmiecha się do niej, czemu nie śpiewa sobie przy pracy tak jak ona, to przecież takie przyjemne. Dziwiła się, że stolarz ciągle pracuje i nie robi sobie przerwy na coś miłego.
Pewnego dnia, Margit zebrała wszystkie patyczki wokół warsztatu Einara i zbudowała z nich całe miasteczko. Mnóstwo domków, małych i większych, z ogrodzeniami i malutkimi drzewkami w ogródkach. Znalazły się tam też drobne kwiatki, które Margit specjalnie zebrała na łące. Wszystko było malutkie, piękne i kolorowe.
Kiedy stolarz wyszedł z warsztatu po nowe drewniane belki do pracy, przystanął na chwilę spoglądając na kolorowe i misterne dzieło małej Margit.
Wtedy Einar pierwszy raz odezwał się do dziewczynki, zadając pytanie po co to zrobiła?
Margit niezmiernie ucieszona, że Einar w końcu zwrócił na nią uwagę powiedziała, że zrobiła to dla niego, żeby się ucieszył i uśmiechnął.
Einar nie odpowiadając nic, wrócił do swojej pracy. Dziewczynce zrobiło się trochę przykro, ale i tak w głębi serca cieszyła się, że stolarz zauważył jej małe dzieło.
Na drugi dzień rano, kiedy Margit jak zwykle przyszła bawić się obok warsztatu Einara, zobaczyła, że jej małe miasteczko zmieniło się.
Wśród kolorowych domków stały teraz malutkie drewniane figurki, owieczki, pieski, kotki, a obok jednego z domków, dostrzegła małe postaci mężczyzny i dziewczynki z warkoczykami.
Margit rozglądała się wokoło zdziwiona, skąd wzięły się te piękne figurki i wtedy w oknie stolarni, zobaczyła uśmiechniętą twarz Einara. Otwierając drzwi warsztatu, Margit wbiegła do środka i mocno przytuliła Einara, pytając czemu to zrobił?
Stolarz, wciąż tuląc małą Margit odpowiedział, że zrobił to dla niej, żeby się ucieszyła i uśmiechnęła, bo bardzo lubi kiedy się uśmiecha. Od tej pory wyroby stolarza Einara, nie były już takie smutne.
Margit, doradzała stolarzowi jak ozdobić meble, żeby były wesołe i ładne. Raz w tygodniu, oboje siadali przy warsztacie stolarskim, i wspólnie pracowali nad nowymi drewnianymi zabawkami, klockami, laleczkami i domkami dla lalek, które potem, Einar rozdawał dzieciom z Lyseboten.
Stavanger KaftanBlady nyheter 09.05.2018
コメント